Nasze wewnętrzne kłótnie czy spiny na treningach w dużej mierze wynikały pewnie z faktu, że brakowało osoby, która stałaby z boku i mogła na chłodno ocenić to, co wydarzyło się w grze. A tak w wielkim uproszczeniu często zdarzało się, że feedback do źle rzuconego fleszyka odbierany był personalnie. Do dziś pamiętam kilka momentów po przegranych turniejach i to poczucie winy za jakiś błąd, który kosztował nas zwycięstwo. To są "trudne sprawy", zwłaszcza jak się jest dzieciakiem. To też nie było tak, że ciągle się kłóciliśmy. Na treningach był stres, który powodował jakieś mniejsze lub większe kłótnie, każdy chciał jak najlepiej. Na turniejach nigdy się nie kłóciliśmy, nikt się nie czepiał po zjebanej akcji, nie obrażał, byliśmy jednością, oprawcami. Z tego co pamiętam, to chyba tylko raz na CPL Dallas doszło do rękoczynów, ale to był jakiś wyjątek. - Łukasz "LUq" Wnęk